sobota, 12 lipca 2014

Prolog ( część I )



   Kiedy ludzie mnie poznają, oczekują głupiutkiej dziewczyny, której w głowie nic poza szpilkami do włosów i sukienkami. Są bardzo zdziwieni, gdy okazuje się, że wiem całkiem sporo o sytuacji politycznej kraju i znam imiona większości dowódców.
   Wiem, powinnam być rozpieszczoną panienką. Mam w końcu ku temu aż trzy powody. Po pierwsze: jestem najmłodszym dzieckiem w rodzinie. Po drugie: jestem „córeczką tatusia”, ale to tylko w mniemaniu osób postronnych. Relacje miedzy mną, a ojcem są raczej chłodne. Nigdy nie miał czasu się mną zajmować. Po trzecie: jestem księżniczką Dol Amroth, a co za tym idzie, powinnam mieć wszystko, czego zapragnę, prawda? Tu się do końca z ojcem nie zrozumieliśmy. Kiedy odeszła moja mama, natychmiast otoczył mnie cały sztab nianiek i służących. Miałam bawić się z dobrze urodzonymi dziewczynkami i wyglądać na szczęśliwą. Doceniam starania taty, ale jeśli myślał, że otoczenie małych idiotek, których głupota wzrastała z dnia na dzień mnie uszczęśliwi, to chyba mnie nie zna nic a nic.
    Pewnie dlatego mając dziesięć lat wymknęłam się do ogrodów i poznałam córkę ogrodnika, Tanyę. Ledwo mnie wtedy było widać zza koronek i falbanek, ale ona i tak mnie polubiła. Z wzajemnością. Po pewnym czasie pociągnęłam za kilka sznurków i całego tego głośnego, jaskrawego tłumu pozostała Tanya i dwie służące, które najmniej mnie denerwowały.
  Teraz mam dwadzieścia lat, Tanya za miesiąc skończyłaby dwadzieścia jeden. Jestem wysoka, ale nie na tyle, by w przeszłości  patrzeć na moją przyjaciółkę z góry. Niewiele osób  mogło to robić, bo Tanya musiała schylać się w niektórych drzwiach. Mam długie, proste, ciemnobrązowe włosy oraz orzechowe oczy, co przy kręconych blond włosach i niebieskich oczach Tanyi wyglądało dość pospolicie. Zazdrościłam jej urody, ale kiedy jej to mówiłam, patrzyła na mnie jak na wariatkę.
  Teraz Tanyi już ze mną nie ma. Spadła z drzewa i złamała kark. To aż śmieszne, że córka ogrodnika, czyli dziewczyna, która od pierwszych lat życia zrywała jabłka z tego wysokiego drzewa zginęła w ten sposób. Chyba już zawsze będę widziała jej bladą twarz, szeroko otwarte oczy i usta. To się stało prawie rok temu. W jej dwudzieste urodziny. Po tym wydarzeniu spoważniałam. Wiem jedno: tylko dzięki Tanyi nie stałam się rozpieszczoną pannicą, czego wszyscy oczekują.  
    Przejęłam część obowiązków ojca. Podejmuję gości, przyjmuję posłańców, jeśli trzeba, sama jadę z jakąś wiadomością do Minas Tirith. Ojciec wie, że nie dam się zabić, bo chwile spędzone na obserwowaniu ćwiczeń moich braci nie poszły na marne. Jestem szybka, mogę biec kilka godzin w jednakowym tempie, chociaż nikt nie wie, skąd w mnie tyle siły.
   Teraz wiecie już o mnie wszystko. Wszystko, oprócz mojego imienia. Chyba się już z resztą domyśliliście, że na imię mi Lothiriel.
 __________________________________________
   To pierwsza część prologu. Mam nadzieję, że drugą uda mi się opublikować w przyszłym tygodniu ;)


Tanya