Kiedy ludzie mnie
poznają, oczekują głupiutkiej dziewczyny, której w głowie nic poza szpilkami do
włosów i sukienkami. Są bardzo zdziwieni, gdy okazuje się, że wiem całkiem
sporo o sytuacji politycznej kraju i znam imiona większości dowódców.
Wiem, powinnam być
rozpieszczoną panienką. Mam w końcu ku temu aż trzy powody. Po pierwsze: jestem
najmłodszym dzieckiem w rodzinie. Po drugie: jestem „córeczką tatusia”, ale to
tylko w mniemaniu osób postronnych. Relacje miedzy mną, a ojcem są raczej chłodne.
Nigdy nie miał czasu się mną zajmować. Po trzecie: jestem księżniczką Dol
Amroth, a co za tym idzie, powinnam mieć wszystko, czego zapragnę, prawda? Tu
się do końca z ojcem nie zrozumieliśmy. Kiedy odeszła moja mama, natychmiast
otoczył mnie cały sztab nianiek i służących. Miałam bawić się z dobrze
urodzonymi dziewczynkami i wyglądać na szczęśliwą. Doceniam starania taty, ale
jeśli myślał, że otoczenie małych idiotek, których głupota wzrastała z dnia na
dzień mnie uszczęśliwi, to chyba mnie nie zna nic a nic.
Pewnie dlatego mając dziesięć lat wymknęłam
się do ogrodów i poznałam córkę ogrodnika, Tanyę. Ledwo mnie wtedy było widać
zza koronek i falbanek, ale ona i tak mnie polubiła. Z wzajemnością. Po pewnym
czasie pociągnęłam za kilka sznurków i całego tego głośnego, jaskrawego tłumu
pozostała Tanya i dwie służące, które najmniej mnie denerwowały.
Teraz mam
dwadzieścia lat, Tanya za miesiąc skończyłaby dwadzieścia jeden. Jestem wysoka,
ale nie na tyle, by w przeszłości patrzeć na moją przyjaciółkę z góry. Niewiele
osób mogło to robić, bo Tanya musiała schylać
się w niektórych drzwiach. Mam długie, proste, ciemnobrązowe włosy oraz
orzechowe oczy, co przy kręconych blond włosach i niebieskich oczach Tanyi
wyglądało dość pospolicie. Zazdrościłam jej urody, ale kiedy jej to mówiłam,
patrzyła na mnie jak na wariatkę.
Teraz Tanyi już ze
mną nie ma. Spadła z drzewa i złamała kark. To aż śmieszne, że córka ogrodnika,
czyli dziewczyna, która od pierwszych lat życia zrywała jabłka z tego wysokiego
drzewa zginęła w ten sposób. Chyba już zawsze będę widziała jej bladą twarz,
szeroko otwarte oczy i usta. To się stało prawie rok temu. W jej dwudzieste
urodziny. Po tym wydarzeniu spoważniałam. Wiem jedno: tylko dzięki Tanyi nie
stałam się rozpieszczoną pannicą, czego wszyscy oczekują.
Przejęłam część
obowiązków ojca. Podejmuję gości, przyjmuję posłańców, jeśli trzeba, sama jadę
z jakąś wiadomością do Minas Tirith. Ojciec wie, że nie dam się zabić, bo
chwile spędzone na obserwowaniu ćwiczeń moich braci nie poszły na marne. Jestem
szybka, mogę biec kilka godzin w jednakowym tempie, chociaż nikt nie wie, skąd
w mnie tyle siły.
Teraz wiecie już o
mnie wszystko. Wszystko, oprócz mojego imienia. Chyba się już z resztą
domyśliliście, że na imię mi Lothiriel.
__________________________________________
To pierwsza część
prologu. Mam nadzieję, że drugą uda mi się opublikować w przyszłym tygodniu ;)
Tanya